Świadectwo S. Sabiny – misjonarki w Burundi:
Chciałabym się podzielić radością, którą przeżyłam niedawno. Jak już pisałam Region w którym pracuję teraz jest trudny. Ubóstwo, liczne rodziny, brak terenu do uprawy i konstrukcji nowych domów pogłębiają trudną sytuację rodzin. A jednak i w takiej sytuacji można coś zrobić dla innych.
Rodzina Wincentyńska na zjeździe w Rzymie zaproponowała projekt 13 domów dla ubogich. Inspiracja były słowa św. Wincentego a Paulo, który podjął inicjatywę konstrukcji domów dla rodzin biednych , aby znalazły godne mieszkanie dla swej rodziny .
W Rwisabi mamy 2 chłopców w wieku 4 i 5 lat, których mama zostawiła, ponieważ nowy mąż nie chciał przyjąć jej dzieci, a tata uciekł do Tanzanii. Dzieci zostały z babcią , która jest chora i mieszka ze swoim synem, którego żona też nie chce tych dzieci. Ta trudna sytuacja zmobilizowała członków Rodziny Wincentyńskiej w parafii do podjęcia inicjatywy konstrukcji domu dla tych dzieci. W zeszłym roku Zgromadzenie kupiło niewielki teren na konstrukcję domu, a w tym roku ludzie zjednoczyli się aby coś zrobić. Nie mają pieniędzy ale mają ręce do pracy. Zadeklarowali zrobienie cegieł na budowę domu. Jako członkini Rodziny Wincentyńskiej też postanowiłam pomóc w zrobieniu cegieł. Na pozór praca bardzo prosta, ale widziałam jak trzeba wydobywać glinę z ziemi, mieszać z wodą, a potem wkładać do form, aby uzyskać cegły, potem cegły suszą się na słońcu przez 2 lub 3 tygodnie i są już gotowe do konstrukcji. Byłam niezmiernie zbudowana, kiedy osoby starsze pracowały przy produkcji cegieł za darmo, z dobroci swojego serca, aby pomóc innym w potrzebie. Sami mają niewiele, ale solidarność z potrzebującymi ich połączyła. Konferencja św. Wincentego, Młodzież Maryjna, Stowarzyszenie Cudownego Medalika i Siostry Miłosierdzia wspólnie pracują, aby niebawem powstał nowy dom, skromny , ale wystarczający na potrzeby mieszkańców, dzięki temu dzieci zamieszkają razem z babcią i już nie będą się poniewierać i czuć niechciane, bo będą miały własny kąt.
Muszę przyznać, że ludzie mnie trochę rozpieszczali, robili dla mnie małe kule gliny do transportowania, żeby nie było za ciężko, bo wiedzieli, że jestem nie przyzwyczajona do ciężkiej pracy ręcznej. Ale cieszyłam się, że mogłam pracować razem z nimi. W ten dzień zrobiliśmy 400 cegieł, a na dom potrzeba 2500 jeszcze dwie soboty i cegły będą gotowe do konstrukcji domu. Potem wzniesienie murów, no i dach, który pomoże wznieś Zgromadzenie z pieniędzy serwisu socjalnego.
To doświadczenie pozwoliło mi zrozumieć, że nie zawsze trzeba iść do ubogich z pełnymi rękami, oni też mają nam coś do zaoferowania i czasami dają więcej niż my. Najważniejsza jest nasza obecność i poczucie, że jesteśmy razem. Wiem również , że w sąsiedniej parafii misjonarskiej też podjęto taką inicjatywę. Mam tylko taka nadzieję, że na jednym domu się nie skończy, bo potrzeby są dużo większe.
Niech Pan nas wspomaga w tych dobrych działaniach na rzecz potrzebujących.