Kiedy jeszcze w naszych kościołach słychać kolędy i ostatnie igły dzielnie trzymają się na choinkach, postanowiłam napisać kilka słów o żłóbkach. Tutaj we Francji pojawiają się one już na początku Adwentu (oczywiście jeszcze bez Dzieciątka Jezus) i przyciągają zarówno rodziny z dziećmi jak i dorosłych, którzy często pozostają długo na modlitwie. zdarza się, że dzieci wkładają do pustego jeszcze żłóbka słodycze „dla Dzieciątka Jezus”, dorośli zaś przynoszą kwiaty, zwłaszcza hiacynty. To tutaj taki bożonarodzeniowy kwiat na równi z gwiazdą betlejemską.

W czasie Świąt wiele osób spędza długi czas na kolanach przed żłóbkiem, adorując Boże Dzieciątko. Co prawda w wielu kościołach zwyczajowo żłóbki rozbiera się już po uroczystości Trzech Króli, są jednak parafie, gdzie podobnie jak w naszym kraju świąteczne dekoracje pozostają aż do 2-go lutego.

Chcę jeszcze napisać o ciekawej postaci, której nie spotkamy w polskich żłóbkach. To Ravi – zachwycony, prostaczek, który pozostaje w głębokim zachwycie kontemplując tajemnice Bożego Narodzenia. Żłóbki różnią się w zależności od regionu kolorami, bogactwem postaci. Podobała mi się zwłaszcza szopka z Bretanii, gdzie postacie zostały wykonane z kamieni znalezionych na morskim brzegu. W niektórych parafiach można też odkryć szopki z różnych krajów, także z Polski. Trzy lata temu w katedrze Notre Dame królowała imponujących rozmiarów szopka krakowska.

Mimo różnych prób eliminacji symboli wiary z przestrzeni publicznej ciągle widać głębokie przywiązanie ludzi do tego pięknego elementu Bożonarodzeniowej tradycji.

s. Dorota