Pewnego ranka, we wspólnocie Sióstr w Reuilly, kilka dni po pogrzebie Siostry Katarzyny, Siostra, która wychodziła by odwiedzić chorych, spotkała pod bramą domu budzącą litość grupę: rodzina, rodzice i dzieci, którzy spędzili noc na ulicy w jednej z bram. Za sobą, w skrzynce po mydle ciągną 10 letniego chłopca o niewładnych rękach i nogach, sparaliżowanego od urodzenia. Poruszone Siostry zapraszają ich do środka, podają posiłek, starają się jak najwygodniej umościć chorego chłopca w jego „pojeździe”. Jedna z Sióstr proponuje: A jeśli poprosimy Siostrę Katarzynę by go uzdrowiła? Czemu by nie spróbować by dziecko dotknęło jej grobu? Rodzice nie rozumieją zbyt wiele, ale zgadzają się na wszystko co proponują dobre Siostry, którym zawdzięczają posiłek. Chłopiec pozwala się przenieść, zdjęto klapę, która stanowiła sufit krypty. Chłopca przewiązano pod pachami sznurem, spuszczono go na dół, wystraszony protestuje, próbuje się bronić, głośno wyzywa. Pomimo wszystko zostaje spuszczony na dół. Gdy tylko jego stopy dotknęły płyty nagrobnej, odzyskał władzę w rękach i nogach, kończyny stały się zdrowe. Ten pierwszy cud uczyniony przez Siostrę Katarzynę został potwierdzony przez lekarzy i opisany. W opisach tego zdarzenia spotykałam często adnotację, że swój pierwszy cud uczyniła ona dla najuboższych.
Cuda wykorzystane w procesie beatyfikacyjnym
Wieczorem 3 grudnia 1928 roku do wielkiego szpitala w Turynie przyniesiono na noszach młodego żołnierza Mariusza Zème. Jest blady, o zaostrzonych rysach, szklistym spojrzeniu… to bardzo pilny przypadek. Przed operacją otrzymuje Sakrament Chorych.
Lekarze natychmiast ocenili jego stan jako beznadziejny, badania potwierdzają diagnozę: ostre, ropne zapalenie otrzewnej. Stan beznadziejny, chory jest skazany na śmierć. Następnego dnia gorączka rośnie, chory słabnie, lekarze uprzedzają, że to koniec. Matka młodego mężczyzny modli się gorąco, prosi o modlitwę chorych i Siostry. Siostry Miłosierdzia łączą się z nią w modlitwie. Mówią „Niech ten cud będzie świadectwem świętości Siostry Katarzyny Labouré” Zanim nadszedł szósty dzień nowenny Mariusz Zème został uzdrowiony. zaskoczeni lekarze dyskutują nad przypadkiem uzdrowienia. Stwierdzają brak śladów zapalenia otrzewnej. Całkowite uzdrowienie jest cudem. Cud ten zostanie przywołany podczas procesu beatyfikacyjnego Siostry Katarzyny.
Kolejny cud miał miejsce we Francji, w Tuluzie. U sześcioletniego chłopca Jeana Ribet w lipcu 1929 roku została zdiagnozowana choroba Potta – zaawansowana gruźlica centralnego układu nerwowego z obecnością ropni. Leczenie było bezskuteczne.
Na piersi dziecka położono relikwię Siostry Katarzyny. Cała rodzina, Siostry Miłosierdzia i sam mały pacjent rozpoczęli 19 listopada nowennę do Matki Bożej od Cudownego Medalika za wstawiennictwem Siostry Katarzyny Labouré. 26 listopada Jean Ribet woła swoją mamę, jest spokojny, odprężony. Całkowite uzdrowienie chłopca zostało potwierdzone przez lekarzy: „Wszystko wydarzyło się przeciw naturalnemu porządkowi rzeczy”. Kolejne zdjęcia rentgenowskie potwierdzają uzdrowienie Jeana Ribet.
Kilka miesięcy temu na rue du Bac przyszła wnuczka jednego z lekarzy prowadzących wówczas leczenie chłopca. Mówiła, że dziadek wielokrotnie opowiadał o tym cudownym uzdrowieniu chłopca, dla którego po ludzku nie było nadziei. Ten cud również został uznany w procesie beatyfikacyjnym Siostry Katarzyny.
Cud który posłużył do procesu kanonizacyjnego
W Monaco w 1937 roku stan młodej Siostry Seminarzystki, która przeszła już cztery operacje, jest beznadziejny. Widząc powagę sytuacji Siostra Służebna wspólnoty Sióstr ze szpitala gdzie przebywała chora, przyniosła jej dwie relikwie błogosławionej Siostry Katarzyny. Większą ustawiła na stoliku nocnym, mniejszą przyczepiła do zakrywających ranę pooperacyjną bandaży. Wspólnota Sióstr wraz z pielęgniarkami rozpoczęła nowennę. Odmawiały Zdrowaś Maryjo i trzy razy Błogosławiona Katarzyno, uzdrów ją.
Podczas pierwszych pięciu dni nowenny stan chorej się pogarsza. Każdy przyjęty łyk płynu powoduje wymioty 200 do 300ml nieokreślonej treści. Szóstego dnia chora czuje, że umiera. Zgadza się na śmierć. Przełożona czeka na odpowiednią chwilę by Siostra mogła złożyć śluby in articulo mortis. Uprzedzono o jej ciężkim stanie mieszkającego w Perpignan brata i innych krewnych.
O 18.30 chora nie mogąc dłużej znieść bólu prosi o zastrzyk morfiny. Siostra prosi by zaczekała do następnej zmiany, co zostaje zaakceptowane. O 19.30 chora próbuje odwrócić się na łóżku i znaleźć mniej bolesną pozycję. To jest chwila nadprzyrodzonej interwencji. W pustej sali, pośród niepokojącej ciszy, cierpienia i śmierci nieznany głos przemawia do umierającej: Jesteś uzdrowiona! Zbulwersowana młoda siostra próbuje zrozumieć co się dzieje Tracę głowę, zaczynam być szalona…ale przecież – dodaje po zastanowieniu- nie jestem w delirium. Jeszcze nie rozumiejąc, że odzyskała władzę nad sobą i możliwość ruchu, przewraca się z łatwością w łóżku, rozgląda się dokładnie po sali, czy nie ma tam gdzieś ukrytej którejś z Sióstr lub pielęgniarek. Jej oczy zwracają się ku relikwii błogosławionej Katarzyny ustawionej w pobliżu. Kontempluje ją przez chwilę, czuje jak przychodzi zrozumienie, mimo, że waha się jeszcze przed przyjęciem tej prawdy ze wszystkimi jej konsekwencjami. Zamiast wykrzyczeć, że stał się cud zaczyna interesujące śledztwo. Woła czuwającą pielęgniarkę. Czy Siostra do mnie mówiła?- pyta z pozorną obojętnością. Ależ nie – odpowiada pielęgniarka – nie było mnie tutaj. Jedna z Sióstr przychodzi wkrótce z zastrzykiem morfiny, o który chora prosiła o 18.30. Oh, dziękuję – mówi chora – myślę, że zasnę bez tego, zobaczę o 22.00. Wciąż nie objawia niczego ze swej tajemnicy. Śpi spokojnie aż do północy. Potem, spragniona, prosi by mogła się napić. Pielęgniarka podaje jej 150 ml wody z Vichy, chora wypija wszystko na raz. Pielęgniarka czyni jej wyrzuty i idzie przynieść naczynie na wymioty, które jednak nie będzie więcej potrzebne. Chora znów zasypia spokojnie i śpi aż do rana. Siostra będąca na dyżurze, zadowolona z braku wymiotów w nocy podaje jej trochę kawy z mlekiem. Chora prosi o więcej, jest głodna, chce jeść. O dziewiątej podano jej bulion, w południe lekką zupę, wszystko zostało dobrze przyjęte. Jest uzdrowiona.
Jednak chirurg, przez ostrożność zwleka z wydaniem opinii. Krewnym, którzy przyjechali 23 maja, 36 godzin po uzdrowieniu, ósmego dnia nowenny, woli powiedzieć, że stan chorej jest beznadziejny. Później jednak z całą lojalnością stwierdza fakty i rozpoznaje prawdę. W procesie kanonizacyjnym składa dobrą i obiektywną opinię. Dziewięciu lekarzy dołącza swoje opinie nie tylko pozytywne lecz pełne podziwu. Jeden z paryskich chirurgów zaświadcza o swoim głębokim zaskoczeniu na widok uzdrowionej Siostry, którą widział wcześniej po drugiej operacji. Gdy dowiedziałem się o jej uzdrowieniu byłem niezwykle zaskoczony.
Na podstawie:
Le silence de Catherine Laboure M. Th. Louis – Lefebre, Brugge, 1955
Echo Zgromadzenia 1938 rok